Gradobicie w urodziny albo urodziny w gradobicie
Nie mogę się zdecydować na tytuł posta... Tak moim mili, wczoraj miałam planowaną imprezę urodzinową plenerową tzw. grill. Wymyśliłam sobie karkóweczkę, kolorowe balony, bambusowe pochodnie, tańce, hulańce a Pan Mąż nawet wykonał arbuza z ponczem i kranikiem do nalewania.
A co wyszło z moich planów?
Gradobicie ! ! !
Dużo strachu, złości, smutku i żalu przeszło przez ten czas. Dzięki Bogu, strat nie jest aż tak dużo. Ucierpiało trochę pomidorów, buraki i kwiaty.
Takie wydarzenie i zdjęcie się nie udało :( |
I oczywiście ucierpiały moje urodziny. Impreza przeniosła się do domu. Nie było tańców i hulańców. Balonów też nie. Choć na chwilę rozpogodziło się i wykorzystaliśmy ten czas na upieczenie strawy.
Podsumowano: Gosia, chyba ktoś nie chce żebyś miała imprezę dziś...
Wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Jest o czym pisać dla blogu ;) <żarcik>
Malmys