Lawendowe saszetki
Od tygodnia walczę z choróbskiem. Idzie mi bardzo mozolnie, bo przez cały czas chodzę do pracy. Nie mogę sobie pozwolić na L4, gdyż jest w biurze mało osób i jakoś trzeba sobie radzić. Wracając do wątku lawendy, walcząc dziś z tą wredną grypą, postanowiłam wykorzystać ususzoną lawendę. Od lata wisiała w spiżarni i w końcu doczekała swojego momentu. Myślałam i myślałam co by tu z niej zrobić. Na początku chciałam uszyć lawendowe woreczki do szafy, ale zajęłoby mi to za dużo czasu, gdyż musiałabym to robić ręcznie. Padło więc na lawendowe saszetki z szarego papieru. Bez żadnych nadruków, takie zwykłe, naturalne :)
Coś mnie dziś wzięło na tworzenie i przystrajanie pokoi. Idę po igliwie :)
Do następnego!
Jeśli masz jeszcze zapas lawendy, może skusisz się na lawendowe ciasteczka albo trufle?
OdpowiedzUsuńNo niestety miałam tylko lawendę na 4 saszetki. Resztę oddałam rodzinie. W przyszłym roku sobie wynagrodzę, planuję zrobić mydełka lawendowe :) Choć trufle są bardzo kuszące :P
OdpowiedzUsuńA ja w tym roku po raz pierwszy zrobiłam nalewkę lawendową ma właściwości uspokajające.Do popijania się nie nadaje ale po jednym kieliszeczku na skołatane serce jak najbardziej.
OdpowiedzUsuńWidzę że Aguniada wspomina coś o truflach,mam jeszcze lawendę może spróbuję tylko dobry przepis potrzebny.
Nie słyszałam nigdy o nalewce lawendowej.
Usuń