W oczekiwaniu...
To już nasze ostatnie wolne chwile, więc łapiemy z nich ile się da. Leniwie podchodzimy do porządków jesiennych w ogrodzie i do skończenia paru przydomowych zaległości. Koszenie idzie jak po grudzie, bo trawa jest ogromna i jakaś mokra, ale... kto by się tym przejmował :)
Ogród jak na razie odchodzi na dalszy plan, bo już za niecały miesiąc ma się pojawić Mały Chrabąszczyk. Nie martwcie się wiosną spragnieni słońca i zieleni zabierzemy się za nadrobienie jesiennych zaległości.
Najważniejsze, że warzywnik przekopany, trawa kosi się od dwóch dni po kawałeczku, warzywa i owoce zebrane, a meble i donice schowane przed mrozem. No musiałabym się zebrać w sobie i wykopać cebulki gladioli i dalii, które nie wzeszły przytłumione irysami i nawłocią. Choć i tak jestem zadowolona z rabaty pod płotem, bo zyskała w tym roku wiele gatunków kwiatów, głównie przez reorganizowanie ogrodu.
Pojawienie się Małego Chrabąszczyka to oczywiście czas, w którym wszystko wywróci się do góry nogami. Nie mam zamiaru rezygnować z blogowania ani z uprawy ogrodu. Natomiast posty nie będą się pojawiać tak często, przynajmniej na początku. Mam znów w planach zmianę wyglądu bloga, bo to, co próbowałam zrobić własnymi siłami niestety do końca mnie nie zadowala. Zmiana ma być długoterminowa wraz z logiem. Blog zawsze będzie moją pasją, nie mam zamiaru na nim zarabiać, ale chciałabym, aby się rozwijał.
Aaa... i jeszcze jedno. Nie mam zamiaru z bloga zrobić albumu rodzinnego. Nadal tematem przewodnim będzie ogród ;) Już mam obmyślonych parę ciekawych tematów.
Zatem do rychłego zobaczenia ;)
Wasz Chrabąszczyk