Wiosna 2025 w ogrodzie – marzec, kwiecień, maj

Czas pędzi jak szalony – dopiero co planowałam pierwsze wysiewy, a tu już minął maj! Dlatego dziś zamiast klasycznego podsumowania jednego miesiąca, zabieram Was w szybki przegląd całej ogrodowej wiosny. Trzy miesiące, które przyniosły i radość, i błoto po kolana. Było przekopywanie, wysiewanie, sadzenie, przycinanie – ale też zachwycanie się każdym nowym listkiem i kwiatem. Bo wiosna to ten moment, kiedy ogród rośnie szybciej niż człowiek nadąża go ogarniać – i całe szczęście!

 

Marzec

Do gruntu wysiałam marchewkę, w szklarni pojawiły się pierwsze rzodkiewki, a na parapetach zrobiło się tłoczno. W drugiej połowie miesiąca rozpoczęłam wysiew pomidorów, sałaty i jednorocznych kwiatów na rozsadę, których wcześniej nie zdążyłam wysiać. A żeby się w tym wszystkim nie pogubić, zrobiłam proste znaczniki do rozsad z tego, co akurat miałam pod ręką – jeśli szukacie inspiracji, to podrzucam mój wpis
 

To był intensywny, ale ekscytujący czas – wszystko dopiero się zaczynało, a ja miałam mnóstwo energii i głowę pełną planów!


Kwiecień

Kwiecień przyspieszył tempo – pomidory trafiły do większych pojemników, a rozsady selera i groszku cukrowego poszły do gruntu. Dla groszku zrobiłam podporę z grubych gałęzi i sznurka jutowego. Dosiałam też marchewkę i buraczki, a sałata pojawiała się wszędzie – sadziłam ją masowo w donicach.

Pod koniec miesiąca wysiałam dyniowate i kukurydzę na rozsadę. Do gruntu trafiły pierwsze kwiaty jednoroczne.

 


Zajęłam się też borówkami amerykańskimi – uzupełniłam kwaśną ziemię w grządkach podwyższonych i wyściółkowałam je korą o drobnej frakcji. Trzy rabaty ozdobne dostały kompost, a przycięte na początku miesiąca rozplenice posłużyły jako ściółka dla truskawek.

Pozbierałam też czosnek niedźwiedzi i zrobiłam z niego zielone masełko. To świetna roślina, pojawiająca się wczesną wiosną, a zanikająca latem. Pięknie kwitnie na biało i kocha cieniste zakątki. Jesienią, podczas zmiany kompostowników, musiałam przesadzić jego cebulki – teraz rośnie pod bezkolcową jeżyną, w cieniu, który tak lubi.

 


Kwiecień był miesiącem, w którym naprawdę poczułam, że ogród się budzi – i że jestem dokładnie tam, gdzie powinnam.


Maj

Majówkę spędziliśmy rodzinnie, odnawiając taras – dzieci dzielnie pomagały w czyszczeniu i olejowaniu, więc efekt cieszy podwójnie. W ogrodzie zrobiło się kolorowo i... tłoczno! Większość rozsad trafiła do gruntu: byliny, jednoroczne kwiaty, a nawet kapusta i aksamitki posadzone dosłownie kilka dni temu.

Na początku maja do ziemi powędrowały podkiełkowane sadzeniaki ziemniaków, które – jak zawsze – wyściółkowałam świeżo skoszoną trawą. Co roku robię to pod koniec kwietnia, ale w tym sezonie po prostu tak wyszło. Czasem trzeba odpuścić kalendarz i działać, jak pozwala życie.

W maju zrobiłam też porządki w poziomkowym zakątku – pod pergolą z winoroślą. Usunęłam starsze rośliny z mocno zdrewniałymi korzeniami, zostawiając tylko te, które wyglądają zdrowo i mają ładny pokrój. Uprawiam poziomki bezrozłogowe ‘Regina’, które od lat świetnie się tu sprawdzają. Dosadziłam też nowe sadzonki – wyhodowane w tym roku z wysiewu. W styczniu przygotowałam rozsadę odmiany ‘Rugia’ – również bezrozłogowej.

 


Zajęłam się też szklarnią – najpierw ogarnęłam pietruszkę naciową, która rozsiała się w ogromnych ilościach. Uformowałam z niej pęczki i zaniosłam do lodówki społecznej – rozeszły się błyskawicznie! Potem usunęłam resztki rzodkiewki, by zrobić miejsce pod pomidory.

 


 

Dużo czasu poświęciłam części ozdobnej ogrodu. Jedną z rabat całkowicie przeorganizowałam – przesadzałam, dosadzałam rośliny z wymianek, podarowane od innych ogrodników oraz własne rozsady. Dodatkowo, w ramach współpracy barterowej, dostałam aż trzy kartony cebul, bulw i kłączy – ich sadzenie właśnie trwa. I choć miejsca na istniejących rabatach coraz mniej, nie mogłam się oprzeć... więc zaczęłam tworzyć zupełnie nową!

 


 

Maj to również czas regularnego dosadzania – codziennie coś zmieniam, dokładam, poprawiam. Ogród żyje i zmienia się z dnia na dzień, a ja razem z nim. I choć czasem boli kręgosłup i brakuje rąk do pracy, to każda godzina spędzona w ogrodzie daje mi radość, spokój i ogrom satysfakcji.

Cała ta wiosna – marzec, kwiecień, maj – minęła mi jak mgnienie oka. Ale kiedy patrzę na wszystko, co udało się zrobić, czuję dumę i wdzięczność. Były wysiewy, przesadzanie, pierwsze zbiory, ściółkowanie, cięcie i tworzenie nowych przestrzeni. A między tym wszystkim – drobne, magiczne chwile: pierwszy listek, zapach świeżo skoszonej trawy, dzieci zajadające rzodkiewki prosto ze szklarni.

To właśnie te momenty przypominają mi, po co to wszystko robię. Bo ogród to nie tylko praca – to sposób na życie. I choć czasem mam wrażenie, że nie nadążam, wiem jedno: jak powiedział Monty Don, ogród to podróż, która nigdy się nie kończy. I bardzo mi z tym dobrze.

 

A jak tam Wasza ogrodowa wiosna?

Co udało się zrobić, co Was zaskoczyło, co jeszcze przed Wami?

Napiszcie – chętnie poczytam i podpatrzę!

 

Gosia



1 komentarz:

  1. wsiakalas jak mak w ziemie. pewnie dzieci... czy sie myle? ja w ogrodzie prawie nic nie zrobilam poniewaz nie bylo czasu. czy sie tym przejmuje? troszke. ale takie jest zycie :)

    OdpowiedzUsuń

Zostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych zgodnie z moją polityką prywatności.