Projekt warzywnik - zasiewy i wschodzące siewki
Dziś wpadam z kolejną relacją z cyklu Projekt warzywnik. Kwietniowa pogoda nie była zbyt dobra dla roślin. Wprawdzie od połowy miesiąca zrobiło się naprawdę słonecznie, ale wcześniejsze przymrozki i chłód nie pozwoliły siewkom na szybsze kiełkowanie. Dopiero z początkiem maja nacieszymy się warzywami, które zostały wysiane na przedplon.
Na początku kwietnia posiałam groszek cukrowy i sześciotygodniowy. W tym samym czasie powstała też podpora z pędów jeżyn i sznurka wędliniarskiego. Groszki pokazały się po paru tygodniach, z tym, że cukrowy słabiej. W ostatnich dniach przepieliłam całą rabatkę i dosiałam groszek sześciotygodniowy (tylko taki mi został) w wolne miejsca. Po raz pierwszy w mojej amatorskiej uprawie kieruję się ciągłością plonu ;) Na tym samym zagonie posiałam jeden rządek szpinaku, który też pomalutku wschodzi.
Równolegle z podporą do groszku zrobiłam wsparcie dla malin z palików od płotka z zielnika oraz cienkiego, giętkiego drutu. Słupki miały już wywiercone otwory, dzięki czemu mogłam poradzić sobie z instalacją sama. Wynalazłam w mężowym bałaganie gumowy młotek i powbijałam paliki, które przewlekłam drutem.
Rzodkiewki i mieszanka sałat spod białej agrowłókniny niedługo będą gotowe do konsumpcji, co napawa mnie dumą. Co jakiś czas dosypuję kolejnych pogniecionych skorupek jaj, bo poprzednie znikają ;)
Na innym zagonie wysiałam koper i rzodkiewkę na przedplon, tylko tym razem bez użycia agrowłókniny, by i w tym przypadku mieć ciągłość plonu. Najpierw schrupiemy rzodkiewki na powyższym zdjęciu, ustępując tym samym miejsce na plon główny, a potem warzywa z drugiego zagonu.
Brokuły, których rozsady robiłam w domu okazały się totalną klapą. Ale na pocieszenie dodam, że nie tylko u mnie. Inna blogerka, potwierdziła, że brokuły u niej też były marne w warunkach domowych. Poradziła mi wysianie ich prosto do gruntu i tak więc zrobiłam. A te marne sadzonki brokułów hartuję i niedługo zasadzę. Normalnie odpuściłabym, ale projekt warzywnik powoduje, że mam energię na eksperymenty.
Brokuły, których rozsady robiłam w domu okazały się totalną klapą. Ale na pocieszenie dodam, że nie tylko u mnie. Inna blogerka, potwierdziła, że brokuły u niej też były marne w warunkach domowych. Poradziła mi wysianie ich prosto do gruntu i tak więc zrobiłam. A te marne sadzonki brokułów hartuję i niedługo zasadzę. Normalnie odpuściłabym, ale projekt warzywnik powoduje, że mam energię na eksperymenty.
Na zagonie, na którym posiałam eksperymentalnie marchewkę wymieszaną z koprem też już powoli coś się dzieje. Pokazał się koper i szczypior od cebuli czerwonej, którą posadziłam w uprawie współrzędnej, by chroniła marchewkę przed szkodnikami. Do tej rabaty dosadziłam sadzonki pora sztuk 30, kupione na targowisku.
Ostatnio też ponownie przepieliłam truskawki (nadal czekam na słomę) i posadziłam między nimi kolejne opakowanie cebuli czerwonej. Dzięki takiemu rozwiązaniu zaoszczędziłam sporo miejsca w warzywniku, ale też podlewając cebulę skorzystają na tym truskawki. Dodatkowo cebula uchroni je przed szarą pleśnią.
Warzywa wieloletnie, które rosną na obrzeżu warzywnika mają się już wspaniale. Szczaw niedługo powędruje na pierwszą w tym roku szczawiówkę, a czosnek niedźwiedzi pięknie zapełnia zieloną przestrzeń. Jeszcze go niewiele, dlatego szkoda mi go jeść ;)
W święta po raz pierwszy wystawiłam rozsady na dwór, myjąc przy tym okna i sprzątając parapety. Od tamtej chwili moje maleństwa codziennie zażywają słonecznej kąpieli od rana do wieczora i dzięki temu powstał kolejny rytuał. Z końcem dnia pakuje rozsady do nieogrzewanego pomieszczenia, wyciągam wąż ogrodowy i podlewam warzywnik, gdy tego wymaga.
Za dwa tygodnie część rozsad trafi do gruntu, a kolejna część do takich oto drewnianych skrzyń, zrobionych przez męża parę lat temu.
Za dwa tygodnie część rozsad trafi do gruntu, a kolejna część do takich oto drewnianych skrzyń, zrobionych przez męża parę lat temu.
Ziemniaki nadal nie zasadzone. No zła jestem potwornie, bo
zlikwidowano jeden z dwóch sklepów ogrodniczych w mojej miejscowości. A
to właśnie tylko w tym jedynym można było kupić sadzeniaki i to
przepyszne. Nie pozostaje mi nic innego jak podzwonić do sklepów w
Gdańsku i wybrać się na wycieczkę, jeśli jakiś będzie oferował
ziemniaki.
Tak samo i płotka w warzywniku jeszcze nie ma. Przez zawirowania rodzinne, nie mieliśmy do tego głowy, ale wszystko jest na dobrej drodze, bo ma się pojawić na dniach. Model wybrany, ceny sprawdzone, pomysł na zainstalowanie już jest, tylko wymierzyć trzeba :)
Tak samo i płotka w warzywniku jeszcze nie ma. Przez zawirowania rodzinne, nie mieliśmy do tego głowy, ale wszystko jest na dobrej drodze, bo ma się pojawić na dniach. Model wybrany, ceny sprawdzone, pomysł na zainstalowanie już jest, tylko wymierzyć trzeba :)
Zapraszam na pierwszy post z cyklu: Projekt warzywnik
A jak Twoja sytuacja w warzywniku?