Czekając na sobotę
Sobota jest magicznym dniem, który nie wiadomo skąd dodaje nam mega energii do pracy w domu i w ogrodzie. Zdecydowanie wyczekujemy jej każdego dnia, a gdy już nadejdzie bez zbędnych pytań zabieramy się za robotę.
W tę sobotę pogoda dopisała, więc o 8 rano wyskoczyliśmy już z łóżka. Ja zabrałam się jak zwykle za przygotowanie śniadania, a w tym czasie Mąż poukładał sobie narzędzia. Nasyceni zabraliśmy się za wspólną pracę w ogrodzie. Mąż kosił trawę, a ja pieliłam. Potem wyrównaliśmy żywopłot od zewnątrz i spakowaliśmy igliwie w worki. Zrobiliśmy jeszcze tymczasową pergolę dla róży pnącej z tyczek bambusowych. Wyrwałam ostatki groszku i wypieliłam po nim rabatkę. I tym sposobem zleciało pół dnia... Potem małe zakupy i grill ze znajomymi.
Także zostało jeszcze kilka pilnych prac do zrobienia na ten tydzień. Miejmy nadzieję, że pogoda jednak zmieni plany i nie będzie deszczowo.
No tak rozrosła się cienista rabata :)
Do zobaczenia niebawem
Chrabąszczyk