Co się ze mną działo, gdy padało...

Nadchodzi kolejny koniec tygodnia a ja znów pluję sobie w brodę, że przez tyle czasu nie napisałam ani jednego posta, choć szkice już są od dawna. I przez pogodę człowiek doła załapywał, bo u nas co chwila lało. Od ostatniego wpisu nie było ani jednego gorącego dnia, w którym mogłabym potaplać się w basenie albo porobić w ogrodzie. Dlatego ogród właściwie żyje własnym życiem. Trawa wysoka, w warzywniku ledwo coś widać, kostka wokół domu obrosła zielskiem i rabaty kwiatowe zdecydowanie nie wyglądają jakby mieszkał tu miłośnik roślin.


To, co robiłam przez ten czas? Hmmm... ogarniałam dom, załatwiałam sprawy, planowałam, odpoczywałam. A tak swoją drogą to żyję trochę w innym świecie, ale o tym w odpowiedniej chwili :)

I pod koniec czerwca pykło mi na koncie 29 :)


Tym postem przełamałam złą passę. Na dniach zawitam z kolejnym postem. Rozpogodziło się dziś. Zatem planuję jutro popielić :)

Do zobaczyska :*